Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

„Podjęłam dobrą decyzję …”

Dawno już myślałam o zamieszkaniu w Zespole Domów Pomocy Społecznej w Wieleniu, jednak ze względu na rodzinę ciągle tę decyzję odkładałam. Bałam się, że pomyślą, iż troska i opieka, którą mnie objęli jest niewystarczająca, lub nie jestem z niej zadowolona. Było wręcz przeciwnie – całe życie mogłam liczyć na najbliższych – bardzo ich kochałam i kocham.
Urodziłam się 11 lutego 1924 roku, jako córka Franciszka i Marii w Solcu Kujawskim. Byłam drugim dzieckiem moich rodziców. Miałam trzy siostry – Barbarę, Urszulę i Lucynę. Najmłodszy był Tadeusz, a ja najbardziej związana byłam z Urszulą.
Z powodu stanu zdrowia Lucynki musieliśmy przenieść się do Poznania – siostra miała duże problemy z nauką – była lekko upośledzona. Po śmierci rodziców to ja przejęłam opiekę nad siostrą i nie powiem – bywało bardzo ciężko.
Uczennicą byłam bardzo dobrą. Często otrzymywałam nagrody i wyróżnienia. Kiedyś nawet za dobre wyniki wyjechałam do Zakopanego. Chciałam kontynuować naukę w seminarium (dzisiejsza szkoła dla przedszkolanek), ale moje plany pokrzyżował wybuch wojny.
W czasie wojny mama pracowała w kantynie wojskowej, a ja opiekowałam się chorą siostrą. Tata niestety został wysłany do Brzeźna, skąd już nie wrócił.
W wieku 25 lat wyszłam za mąż za Franciszka. Pochodził on z Plewisk, gdzie jego rodzina miała duży majątek. Byliśmy zgodnym małżeństwem. Urodziłam trzy córki i syna. Gdy dzieci troszkę podrosły zaczęłam pracować w drukarni. Była to ciężka praca, ale dawała mi satysfakcję. Mąż był kierowcą trolejbusa. Z biegiem czasu zaczął coraz częściej zaglądać do kieliszka, co spowodowało u niego pogorszenie stanu zdrowia i problemy w pracy. Coraz częściej chorował aż w końcu zmarł na zawał.
Zostałam sama z dziećmi. Odtąd wszystko było na mojej głowie. Imałam się różnych prac. Poradziłam sobie jednak – w życiu zawsze można znaleźć jakieś rozwiązanie. Zawsze też mogłam liczyć na swoje dzieci – były dla mnie ogromną pociechą i podporą. Niestety czas leci nieubłagalnie, robimy się coraz bardziej zniedołężniali, schorowani …
Jestem w Wieleniu dopiero parę miesięcy, ale już wiem, że podjęłam dobrą decyzję. Dobrze się tu czuję, a moja rodzina bardzo często mnie odwiedza.