„Codziennie dziękuję Bogu za ten Dom – mój Dom”
Urodziłam się w Poznaniu, w 1957 roku. Mam dwóch młodszych braci, lecz tylko z jednym utrzymuję kontakt – drugi jest niestety alkoholikiem. Moja matka była dyrektorem w jednym z oddziałów PZU, a ojciec pracował w ambulatorium. Moje dzieciństwo nie należało do udanych. Matka mnie biła i karała dosłownie za wszystko, bałam się wracać ze szkoły do domu. Po skończeniu szkoły zawodowej zostałam kaletnikiem i podjęłam prace w zawodzie. Mając 18 lat poznałam mojego przyszłego męża Mieczysława. Nie czekając długo przeprowadziłam się z nim do Michałowic koło Zielonej Góry. Przeprowadzka miała być dla mnie wybawieniem, jednak okazała się później koszmarem. Wzięłam szybko ślub, a po kilku miesiącach byłam już w ciąży. Przy porodzie moja malutka córeczka zmarła – długo po tym dochodziłam do siebie. Mój mąż zaczął pić i pił coraz więcej. Nie dopuszczałam do siebie myśli o rozwodzie. Los sprawił, że znów zaszłam w ciążę. Bardzo się cieszyłam, a zarazem się bałam komplikacji. Mąż wciąż nie przestawał pić więc spakowałam się i wróciłam do Poznania. Zamieszkałam ze swoją ciotką – siostrą mojej mamy. Złożyłam pozew o rozwód i szybko stałam się wolnym człowiekiem. W rodzinnym Poznaniu na świat przyszła moja córka Agnieszka. Myślałam, że w końcu moje życie się poukłada. Podczas specjalistycznego badania, lekarze u mojej córeczki stwierdzili głębokie upośledzenie. Świat mi się zawalił – nie rozumiałam dlaczego to wszystko spotyka właśnie mnie. Nie chciałam się jednak poddać. Ciotka bardzo mi pomagała, lecz finansowo nie dawałyśmy już rady. Leczenie Agnieszki było bardzo drogie. Zarówno ja, jak i ona wpędziłyśmy się w spiralę długów, które spłacam po dzień dzisiejszy. Gdy ciotka zmarła nie radziłam sobie już zupełnie – często chodziłam głodna i zaniedbana.
Nie mogłam podjąć żadnej pracy, gdyż Agnieszka wymagała całodobowej opieki.
Jedna z moich sąsiadek widząc moją tragiczną sytuację zgłosiła mnie do Ośrodka Pomocy Społecznej, który to skierował mnie właśnie tutaj. W Wieleniu odnalazłam ciszę i spokój oraz opiekę dla siebie i córki, a tego potrzebowałyśmy najbardziej. Codziennie dziękuję Bogu za ten Dom – mój Dom.