„Tutaj mam wspaniałą, profesjonalną opiekę”
Pochodzę z terenów południowo – wschodniej Polski, dawne województwo rzeszowskie. Na tereny zachodniej Polski przeniosłem się po ukończeniu Szkoły Podstawowej. Mama została sama z czterema mężczyznami. W domu ja byłem najmłodszy. Po uzgodnieniu z braćmi postanowiliśmy wyjechać na zachód, gdzie już mieszkali dwaj najstarsi bracia – dołączył do nich trzeci brat.
Ja pozostałem z mamą na gospodarstwie o powierzchni 2,5ha. Okazało się niemożliwością gospodarowanie bez zaplecza. Postanowiliśmy wyjechać do Polanicy Zdroju, gdzie przebywał najstarszy brat. On zajął się nami, mamie załatwił pracę w FWP a mnie zapisali do szkoły – Państwowe Liceum Pedagogiczne, które ukończyłem w 1959 roku. Dzięki staraniom brata udało mi się zatrudnić w WZGS. Wkrótce dostałem zawiadomienie o wstawieniu się na komisję poborową do wojska. Zostałem zakwalifikowany do odbycia służby wojskowej. I jesienią zostałem wezwany do jednostki wojskowej WOP w Sanoku. Zakwalifikowano mnie do Szkoły Podoficerskiej.
Po dwuletnim szkoleniu odbyły się egzaminy – zostałem podoficerem w stopniu kaprala.Po powrocie z wojska dostałem się do pracy w Szkole Podstawowej nr 2 w Szczytnej jako nauczyciel wychowani fizycznego. W międzyczasie rozpocząłem studia zaoczne na kierunku wychowanie fizyczne. Po ukończeniu SN kontynuowałem pracę w Szczytnej. Następnie podjąłem pracę w Szkole Podstawowej nr 2 w Polanicy Zdroju oczywiście jako nauczyciel wychowania fizycznego. Byłem też Prezesem Zarządu Oddziału ZNP oraz po kilku latach pracy zostałem dyrektorem szkoły.
W wieku 30 lat wstąpiłem w związek małżeński, owocem, którego są dwie córeczki. W małżeństwie układało mi się wspaniale, aczkolwiek niestety nie długo. Ciężka nieuleczalna choroba zabrała mi moją ukochaną żonę. Zostałem sam z dwiema dorastającymi córkami. Było czasami ciężko, ale jakoś sobie radziliśmy. Po latach córki „wyfrunęły” z gniazda rodzinnego i założyły swoje rodziny. Dziś jestem dumnym dziadkiem, mam wnuki, które bardzo kocham.
Ze względu na wymaganą całodobową opiekę, której po zawale nie mogły mi zapewnić córki, w związku z dużą odległością od mojego miejsca zamieszkania, drugi dom znalazłem tutaj w Wieleniu w Domu Pomocy Społecznej prowadzonym przez Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi. Tutaj mam wspaniałą, profesjonalną opiekę, mam swój pokój, wielu życzliwych ludzi. Córki odwiedzają mnie w miarę swoich możliwości, za co jestem im bardzo wdzięczny. Czuję się tutaj dobrze i mam nadzieję, że tak już pozostanie.