Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

„Wszyscy w tym Domu przyjęli mnie bardzo ciepło”

  Mam na imię Halina, urodziłam się 29.04.1955 r. w Międzychodzie. Z rodzicami i dwoma braćmi mieszkałam w Piłce. Mama z tatą pracowali na roli. Rodzice nie stronili od alkoholu i moi bracia od młodych lat po niego sięgali. Ukończyłam tylko cztery klasy szkoły podstawowej, a później pomagałam mamie w obowiązkach domowych i gospodarstwie.
  Gdy ukończyłam 21 lat rodzice kupili nowy dom w Mokrzycach. Poprzedni, przez wilgoć, grzyb i cieknący dach, zupełnie nie nadawał się do zamieszkania. W Mokrzycach rozwinęliśmy swoje gospodarstwo, hodowaliśmy krowy, świnie, gęsi, kaczki. Wiodło nam się dobrze aż do momentu, kiedy lekarz zdiagnozował u mamy raka. Bardzo się bałam o jej zdrowie – nie wiedziałam czy poradzę sobie, gdy jej zabraknie. Choroba rozwinęła się jednak bardzo szybko, aż nastał ten smutny dzień – mama umarła cichutko w swoim łóżku.
  Po niespełna dwóch latach odszedł mój ojciec. Zostałam sama z bratem Grzegorzem, bo starszy brat poznał dziewczynę i wyprowadził się do Międzychodu. Grzegorz pił coraz więcej, czego skutkiem była jego śmierć. Straciłam już trzy najważniejsze osoby w moim życiu – pogrążyłam się w smutku i rozpaczy. Brat Andrzej widząc moją bezradność zamieszkał ze mną. Prowadziliśmy razem gospodarstwo, pomagaliśmy sobie wzajemnie i psychicznie zaczęłam sobie w nowej sytuacji radzić.
  Niestety pewnego dnia brat pomieszał alkohol z tabletkami, czego skutkiem znowu była śmierć. Zupełnie się załamałam – straciłam, już wszystkich, na których mi zależało. I wtedy nieoczekiwanie miłość zapukała do moich drzwi…
  Poznałam Kazimierza i mając 51 lat wyszłam za mąż. Mąż bardzo mnie wspierał i pomagał. Uważam, że byliśmy dobrym i zgodnym małżeństwem. Po czterech latach los zabrał mi ukochanego. Rozpacz była straszna, myślałam – że się z tego już nie podniosę.
  Pomogli sąsiedzi zgłaszając moją sytuację pracownikom Ośrodka Pomocy Społecznej w Międzychodzie, którzy opowiedzieli mi o Domu w Wieleniu prowadzonym przez Siostry Zakonne. Będąc głęboko wierzącą osobą postanowiłam tu zamieszkać.
  Wszyscy w tym Domu przyjęli mnie bardzo ciepło – przyzwyczaiłam się do życia tu i jestem szczęśliwa i spokojna.