W dobie panującej pandemii, kiedy nie można w pełni działać (dotyczy duszpasterstwa parafialnego) zastanawiałem się, czy mogę wymagać od siebie czegoś więcej, opierając się na słowach świętego Jana Pawła II – „Wymagajcie od siebie, choćby inni od was nie wymagali”. Nasz Pan bardzo szybko podsunął mi zadanie na ten szczególny czas. Prowincjał naszego Zgromadzenia przysłał mail z prośbą o zgłaszanie się chętnych Braci, do stworzenia wolontariatów w DPS-ach. Nie zastanawiałem się długo, jednak najpierw zapytałem Najwyższego Przełożonego, co o tym myśli. Powierzyłem Mu swoje intencje i zgłosiłem gotowość do wzięcia udziału w tej swego rodzaju misji.
Uświadomiłem sobie, że w parafii, w której posługuję na co dzień nie mam w tej chwili zbyt wielkiego pola do jakiejkolwiek działalności, a mogę w inny sposób przyczynić się do czynienia dobra. I tak słowa naszego Założyciela – Św. Franciszka z Asyżu: „Bracia, póki mamy czas, czyńmy dobrze” sprawiły, że postanowiłem je wprowadzić w czyn.
Od samego początku wiedziałem, że czuwa nade mną Opatrzność Boża. Pierwszym potwierdzeniem była sytuacja, kiedy rozpocząłem starania o wykonanie badania na Covid19. Zadzwoniłem do centrali jednego ze szpitali w Poznaniu, jednak tam nie otrzymałem żadnych konkretnych wskazówek, co do możliwości badania w ogóle, nie mówiąc już o wykonaniu tego na cito. Pani z recepcji podała mi jednak numer komórkowy do pewnej pielęgniarki. Zadzwoniłem raz, drugi…. Za trzecim razem Pani odebrała. Przedstawiłem się, opowiedziałem o planowanym wolontariacie i wtedy usłyszałem:
„ skąd ma Brat mój numer telefonu?
– dostałem z centrali
– i podano mój numer telefonu?
– no tak – powiedziano mi, że Pani będzie się orientowała w tej sprawie najlepiej.
– hmmm… ciekawe”
Pani pielęgniarka powiedziała, żebym poczekał na zwrotną odpowiedź telefoniczną. Z niecierpliwością oczekiwana, jednak nadeszła i wtedy okazało się, że Dyrektor szpitala zgodził się na przeprowadzenie badania. Po kilku godzinach odebrałem wynik – negatywny. Wiedziałem już, że mogę ruszać na wolontariat. Wróciłem zatem do klasztoru w Jarocinie, szybko się spakowałem i wyjechałem wraz z braćmi z Wronek do Wielenia. Gdy przekraczałem bramy Zespołu Domów Pomocy Społecznej w Wieleniu, które prowadzą Siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, nie wiedziałem czego się spodziewać. Różne myśli przelatywały przez moją głowę, zwłaszcza, że nigdy nie pomagałem przy chorych, co sprawiło pojawienie się obaw typu: czy dam radę? Siostra Ewa – Dyrektor ZDPS RM podzieliła nas na różne odcinki – wraz z Bratem Emanuelem zostałem przydzielony do oddziału Zygmuntówka, a Bracia Pio i Baltazar zostali oddelegowani do oddziału Józefówka.
I tu, na Zygmuntówce – spełniły się dokładnie słowa z Psalmu 41 „Pan go pokrzepi na łożu boleści, podczas choroby poprawi całe jego posłanie”. Siostra Ewelina, która pełni funkcję pielęgniarki, zaprowadziła nas na oddział i przedstawiła personelowi oraz domownikom. Oczywiście na początku byłem trochę zmieszany i niepewny, tak jak zawsze w nowym miejscu i z nowymi doświadczeniami. Pierwsze dni bardziej się przyglądałem jak się funkcjonuje w takim domu, jakie są potrzeby Mieszkańców i co jestem w stanie dla nich zrobić. Przez pierwszy tydzień chodziłem po oddziale w habicie, żeby domownicy jak i personel przyzwyczaili się do tego, że przez najbliższy miesiąc będą mieli „pod ręką” braci zakonnych, którzy w jakiś sposób będą chcieli im pomóc. Wszyscy dowiedzieli się więc kim i po co tu jesteśmy. Najważniejszą rzeczą jest, by zaufać człowiekowi. W tym miejscu jeszcze bardziej przemówiły do mnie słowa Arcybiskupa Fultona Sheena: „Kapłan NIE należy do siebie”. Doświadczyłem na własnej skórze, że nie mogę się ograniczać tylko do zadań stricte kapłańskich, czyli na przykład do sprawowania pobożnie sakramentów, ale muszę dawać z siebie jeszcze więcej. Tak jak Fulton Sheen pisze w książce o kapłaństwie: „Jako kapłani ofiarujemy Chrystusa we Mszy Świętej, lecz czy ofiarujemy samych siebie jako żertwy z Chrystusem? Czy możemy rozdzielać to, co Bóg złączył – kapłaństwo i ofiarę? A co z ludem Bożym? Czy uczymy go, że musi nie tylko przyjmować Komunię, lecz również dawać?”
Tu, w Zygmuntówce doświadczyłem miłości – pokochałem tych ludzi ze względu na ich ciężki stan. Nie jest łatwym patrzeć jak ktoś cierpi, jak kogoś coś boli, jak płacze bo ze względu na pandemię nie może spotkać się z najbliższymi. My to doskonale wszyscy wiemy, ale czy potrafimy w jakiś sposób im pomóc? Święty Franciszek z Asyżu pokochał trędowatych – tych którzy zostali odrzuceni przez społeczeństwo i to właśnie oni zmienili gorycz w słodycz duszy i ciała1. Domownicy na tym oddziale są naprawdę różni. Są nawet tacy, którzy zostali odrzuceni przez swoich najbliższych – przywiezieni i zostawieni… I co możesz zrobić dla nich przez miesiąc? Pewnie niezbyt wiele, ale… Moim i mojego współbrata zadaniem było między innymi karmienie osób, które nie są w stanie same tego zrobić, przebieranie pościeli, wymienianie podkładów, sprzątanie sal, spacery z Mieszkańcami itp. Niesamowita była wdzięczność tych osób za to, co się dla nich robi. Znając wagę pokarmu duchowego, staraliśmy się również modlić z naszymi podopiecznymi w ich pokojach, udzielać im sakramentów czy zabierać na Eucharystię.
Pewnie zbyt dużo pracy nie wykonałem – myślałem, że będę mógł zrobić jeszcze więcej, ale mimo wszystko jestem bardzo zadowolony z pobytu w tym miejscu. Jesteśmy wdzięczni Siostrom Franciszkankom Rodziny Maryi, szczególnie Siostrze Ewie – Dyrektor i Siostrze Barbarze – Przełożonej, że mogliśmy przyjechać do miejsca, w którym ludzie oddają swoje serce – kawałek po kawałku drugiemu człowiekowi. Dziękujemy całej Wspólnocie Sióstr i Personelowi. Pracownice świeckie, które poznałem to niesamowite kobiety. Wykonują one pracę, której wielu ludzi nie chciałoby się podjąć. Dla mnie, każda z nich pracując w tym miejscu, pracuje na Niebo. Dlaczego? Ponieważ sprawiają, że na twarzy chorego pojawia się uśmiech. Mam nadzieję, że jak nadejdzie dzień spotkania się z Panem usłyszą słowa z Ewangelii wg. Św. Mateusza: „Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. Wówczas zapytają sprawiedliwi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” A Król im odpowie: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.