Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

„Moje życie toczy się normalnym trybem”

„Czasami trzeba usiąść obok i czyjąś dłoń zamknąć w swojej dłoni, wtedy nawet łzy będą smakować jak szczęście”. Wacław Buryła

Urodziłem się w Krośnie Odrzańskim w 1976 r. Mam cztery zamężne siostry. Mój tato nie był złym człowiekiem, lecz przez to, że nadużywał alkoholu przyspieszył swoją śmierć – miał wylew. Natomiast mamusia zmarła niedawno, bo 24 marca 2009 r. co bardzo przeżyłem i nadal nie do końca się z tym uporałem. Dzieciństwo wspominam dobrze, byłem szczęśliwy, rodzice żyli w zgodzie i co najważniejsze szanowali nas. Mieliśmy gospodarstwo, którym zajmowała się matka, a my chętnie jej pomagaliśmy.

Następnie nastał czas nauki. Do szkoły uczęszczałem w Krzyżu Wlkp. i tam zdobyłem zawód jako monter nawierzchni kolejowej. Uczyłem się także w szkole gastronomiczno – handlowej w Zielonowie. Moje siostry, Grażyna i Ewa, w tym czasie zamieszkały na stancji w Krzyżu, gdzie podjęły pracę. Później siostry wyszły za mąż, a ja po ukończeniu szkół poszedłem do wojska.

Pewnego dnia podczas podróży pociągiem do wojska stało się coś strasznego, co zmieniło mnie już do końca. Pociąg zbliżając się do stacji za szybko otworzył drzwi, ja wysiadając za wcześnie upadłem na tory uderzając głową w słup. Po tym tragicznym dla mnie wypadku rozpoznano u mnie epilepsję, co spowodowało, iż zostałem zwolniony ze służby wojskowej. Po wypadku byłem pod opieką matki, która jak tylko mogła troszczyła się o mnie, pilnowała abym regularnie przyjmował lekarstwa, ale nie było nam łatwo. Opieka społeczna przydzieliła nam opiekunkę, która pomagała mamusi. To ona właśnie zaproponowała umieszczenie mnie w Domu Pomocy Społecznej w Wieleniu. Ta propozycja i moja decyzja o pobycie okazała się trafna i dobra.

Tak, więc od grudnia 1998 roku jestem Mieszkańcem tego Domu. Mam swój pokój, który dzielę ze swoim współmieszkańcem – Stasiem. Tutaj mam swoje obowiązki: codziennie chodzę do obieralni ziemniaków. Biorę udział w m.in. biblioterapii, ergoterapii, zajęciach manualnych, a także w zajęciach sportowo – rekreacyjnych, moje dni są, więc wypełnione. Najchętniej jednak czuję się w swoim pokoju słuchając ulubionej muzyki.

Siostra oddziałowa jest również dla mnie dużym wsparciem: okazuje mi i wszystkim współmieszkańcom cierpliwość, zrozumienie, dobroć. Wiem, że mogę na nią liczyć w trudnych chwilach. Z całą pewnością i przekonaniem mogę stwierdzić, iż podjęcie decyzji o pobycie tutaj było dla mnie trafnym wyborem. Moje życie toczy się normalnym trybem, co powoduje, że jestem szczęśliwy w tej rodzinnej atmosferze Domu.