Please ensure Javascript is enabled for purposes of website accessibility

„Jestem szczęśliwy tak samo jak w dzieciństwie”

„Do nieba nie chodzę, Bo jest mi nie po drodze. Co ma być to będzie, Niebo znajdę wszędzie…” Carpe Diem – Szymon Wydra

Urodziłem się w Poznaniu, jestem jedynakiem. Dzieciństwo wspominam bardzo mile. Byłem grzecznym dzieckiem, choć w latach młodzieńczych stałem się chuliganem – chodziłem na wagary i byłem psotnikiem. W okresie dorastania życie potoczyło się innym torem. Odbyłem służbę wojskową w 37 Pułku Śmigłowcowym w Leźnicy Wielkiej koło Łęczycy. Byłem tam „strażakiem”, a ściślej kierowcą straży pożarnej.

Po zakończeniu służby wojskowej, w dyskotece – byłem osobą towarzyską, lubiącą się bawić – zapoznałem swoją pierwszą miłość. Ożeniłem się i urodziło się nam dwoje dzieci. Niestety małżeństwo nie przetrwało, rozeszliśmy się i kontakt z rodziną się urwał. Moje drogi „rozjechały się” po całym świecie. Pracowałem w różnych miejscach i zawodach w kraju i za granicą, przy czym z racji zamiłowań zwiedziłem większość bardzo ciekawych miejsc m.in.: Watykan, Paryż, Petersburg, Wielką Brytanię, odwiedziłem Matkę Bożą w Lourdes. Całe dotychczasowe życie polegało na pracy. Kiedy moi rodzice zachorowali, pomagałem im jak tylko mogłem. Zrezygnowałem z pracy za granicą, zajmując się pracą dorywczą. Rodzice jednak zmarli i zostałem sam.

W dzień walentynek 14.02.2013r. dopadła mnie choroba, doznałem wylewu krwi do mózgu i na 3 miesiące straciłem kontakt z rzeczywistością. Po przebudzeniu i długotrwałej terapii, nabrałem sił i zostałem wypisany do domu, który był niestety pusty. Poprosiłem fachowca o wykonanie małego remontu w kuchni. Przez te przeróbki została naruszona instalacja gazowa i na własną prośbę zrobiłem sobie „piekło” w domu – nastąpił wybuch gazu. Trafiłem na 4 miesiące do szpitala z poparzeniami III stopnia. Nie miałem do kogo i dokąd wrócić – mój dom legł w gruzach.

W czasie pobytu na oddziale oparzeniowym zainteresował się mną pracownik opieki społecznej. Zostałem skierowany i umieszczony w Zespole Domów Pomocy Społecznej w Wieleniu, o którym mogę dużo powiedzieć, choć jestem tu stosunkowo krótko. Teraz jestem już zdrowy (oczywiście naznaczony bliznami ) i na swój sposób szczęśliwy. Mam bardzo duże poczucie humoru, lubię sobie pożartować. Mam tutaj bardzo dobry kontakt z osobami, które się mną opiekują. Uczęszczam regularnie na terapię zajęciową, rehabilitację, Msze Święte. Staram się być pomocny personelowi i z tego miejsca chciałbym wyrazić szczere podziękowanie od mojej skromnej osoby w szczególności Siostrze Dyrektor, ale również całemu kierownictwu i personelowi.

Na zakończenie mojej kartki z pamiętnika pragnę wyrazić to, co najważniejsze: jestem szczęśliwy tak samo jak w dzieciństwie.