CHRYSTUS POWSTANIA
„Na ramionach usnął ci ogień
kołysze go w brąz płonące miasto
dwa stosy masz zamiast powiek
ale jest krzyż z gorących oddechów…
…Wstąp w Jordan kanałów –
w szlamie zielonym jak wieczność
szukaj nieżywych włosów:
w Imię Ojca… i Ducha…
Miron Białoszewski
Wkrótce – jakże bolesna, ale niezwykle ważna dla wszystkich Polaków rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego Tak niedawno mówiliśmy o niezwykłych zasługach Matki Matyldy ratującej żydowskie dzieci, jednak nie można też pominąć udziału jej i jej współsióstr w przygotowaniu i przebiegu tego patriotycznego zrywu.
Na początku roku 1944 Matkę Matyldę na długie miesiące unieruchomił rozległy zawał serca. Przebywała wtedy w Międzylesiu, skąd wydawała Siostrom dyspozycje, jednak wiadomość o bliskim wybuchu powstania spowodowała, że natychmiast wróciła do Warszawy, gdzie na Hożej od dawna gromadzono żywność i materiały opatrunkowe. Należy zaznaczyć, że w wielkiej mierze pomagała w tym sąsiednia mleczarnia.
To właśnie tu – w domu prowincjalnym na Hożej – swoją siedzibę miał komendant VII Obwodu AK „Obroża”, ppłk. Bronisław Krzyżak, ps. „Kalwin”, a zgrupowanie „Zaremba Piorun”, walczące na odcinku ulic Emilii Plater, Koszykowej, Wilczej i Wspólnej – punkt oparcia. Siostry oddały część pomieszczeń na powstańczy punkt sanitarny, włączały się do ekip ratowniczych i sanitarnych, niosły pomoc żywnościową, pielęgniarską i duchową. Przygotowywały posiłki dla dowództwa AK stacjonującego w domu, dla powstańców najbliższego okręgu, dla rannych i personelu lekarskiego w szpitalu powstańczym, przeniesionym z Hożej na ul. Poznańską.
„Lekarze i oficerowie sztabu VII Obwodu AK „Obroża” podkreślają nie tylko znaczenie pomocy materialnej, lecz także szczególnie „wielką życzliwość” sióstr, „zrozumienie potrzeb i pełne oddanie w pracy dla dobra wspólnego”.
Siostry służyły powstańcom swoją kaplicą, urządzoną w piwnicy, w której trwały nieustanne modlitwy. Posługę duchową spełniał miejscowy kapelan, ks. Adam Śniechowski, oraz ks. Jakub Przewoźny. W kaplicy tej odbyło się także kilkanaście ślubów młodych powstańców, a Matka Getter przygotowywała im przyjęcia weselne.
Siostry oddawały także ostatnią posługę chrześcijańską poległym powstańcom, uczestnicząc w ich pogrzebach. Na dziedzińcu klasztornym, przy figurze św. Józefa powstał cmentarz powstańczy.
Wobec zdecydowanej przewagi sił niemieckich, powstanie po 63 dniach niestety upadło. Siostry przygotowały wtedy paczki żywnościowe dla wychodzących do niewoli powstańców zgrupowania „Zaremba Piorun”.
Duszą wszystkich akcji pomocy powstańcom była Matka Getter, która mimo podeszłego już wieku i przebytych chorób była pełna poświęcenia dla sprawy narodowej. Naoczni świadkowie nazywali ją
„niezapomnianą, nieodżałowaną, przemądrą i przedobrą”.
Kleryk spisujący akty zgonów powstańców, napisał:
„W sierpniu 1944 r. […] widziałem heroiczną postawę sióstr. Tu poznałem matkę Matyldę Getter, »Matusię«, o przenikliwym spojrzeniu na wszystkie problemy życia i o otwartym dla wszystkich sercu”.
Władze powstańcze doceniając jej ofiarną postawę odznaczyły ją 27 września 1944 r. Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
Doktor Edward Drescher – szef szpitala – tak ocenił udział Sióstr w tej nierównej walce:
„Dla charakterystyki postawy moralnej i patriotycznej sióstr Rodziny Maryi bardzo znamienne było zachowanie się ich, na czele z Matką Getter, w pierwszych godzinach powstania: w ogólnym nastroju podniecenia i niepewności (linia frontu przebiegała zaledwie ok. 100 m od obiektu zgromadzenia) siostry wykazały niezwykły spokój, opanowanie, pogodę, a także wiarę w powodzenie akcji, co miało wielki wpływ na szpital, a także żołnierzy.”
Podobnie pełną godności i patriotyzmu postawę wykazały Siostry na czele ze swą Matką Przełożoną w dramatycznych chwilach upadku powstania.
Matka Matylda Getter wraz z Siostrami musiała niestety opuścić Warszawę, jednak dom na Hożej pozostawiła otwarty aby ci, którzy tam będą chcieli wejść, nie musieli wyłamywać drzwi. Po wyzwoleniu, natychmiast wróciła na Hożą i rozpoczęła poszukiwania Sióstr wywiezionych przez Niemców do obozu koncentracyjnego Ravensbruck. Pamiętajmy więc, pamiętajmy o tych dniach, o naszych Siostrach walczących – choć nie orężem – i o tych wszystkich żołnierzach i cywilach którzy swoje często bardzo młode życie oddali, aby nam się dziś żyło spokojnie. Doceńmy to, a młodym pokoleniom przekazując tak ważne karty naszej historii, wpajajmy miłość do Ojczyzny, której wolność tak wielu okupiło własną krwią:
„ Dziś idę walczyć – Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć – i prać – bez lęku
Za kraj! Za honor nasz! Dziś idę walczyć – Mamo!…
Józef Andrzej Szczepański „Ziutek”
Szczęść Boże
S. Ewa Pollus